06/09/2016

Dubrownik, Chorwacja, cz. 1.

W chwilach takich jak ta żałuję, że nie prowadzę na bieżąco zapisków z podróży. Przed każdym wyjazdem pakuję do plecaka podręczny notesik, ale w najlepszym przypadku zapału do pisania wystarcza mi na pierwszych kilka dni. Wydaje mi się, że wszystko mam w głowie, wystarczy zdjęcie lub nazwa i już wszystko przypomnę sobie z drobnymi szczegółami. I tak rzeczywiście jest przez pierwszych kilka miesiący po powrocie. Gdy mija jednak trochę więcej czasu, detale zacierają się i pozostaje co najwyżej ogólna refleksja z perspektywy czasu. I niestety, tak właśnie jest w przypadku Dubrownika. Wyszperałam ostatnio ze swojego archiwum zdjęcia z wakacji w Chorwacji, które możecie obejrzeć poniżej.

Pamiętam, że na samym początku przytłoczyły mnie korki samochodowe i tłumy turystów. Gdy udało się nam już dostać do centrum, trudno było skupić się na zwiedzaniu i chłonięciu atmosfery tego miejsca, ponieważ niemal każda uliczka i zabytek były przepełnione. Później dowiedziałam się, że w tym dniu i tak było wyjątkowo mało zwiedzających. Gdy do brzegu przybijają cruisery, w jednym czasie nawet kilkanaście tysięcy osób schodzi na ląd, a zatory tworzą się już przed wejściem do zabytkowej części miasta! Kilka dni temu przeczytałam krótką wzmiankę, że władze Dubrownika planują wprowadzić limity dobowe dotyczące liczby turystów. Myślę, że to bardzo dobry pomysł, nawet jeśli w konsekwencji tego wizyta w Dubrowniku będzie oznaczała konieczność wcześniejszej rezerwacji wejściówki.

Aby jednak nie szerzyć dalej malkontenctwa dodam, że pomimo tłoku Dubrownik zrobił na mnie duże wrażenie. Ponadto do dzisiaj wspominam przepyszne lody sprzedawane w cukierni przy głównej uliczce :) Po południu wybraliśmy się na zwiedzanie murów obronnych, skąd zobaczyłam zupełnie inny Dubrownik, ale o tym napiszę w kolejnej części :)